Andrzej Kostarczyk Andrzej Kostarczyk
2507
BLOG

Ukraińskie Westerplatte?

Andrzej Kostarczyk Andrzej Kostarczyk Polityka Obserwuj notkę 49

Czy Ukraińcy są gotowi umierać za Krym?


Wynik referendum na Krymie był znany już na długo przed tym, nim „krymczanie”, jak nazywa ich Moskwa, ruszyli oddawać głosy. Nieznana jest natomiast reakcja stacjonujących na Krymie wojsk ukraińskich. Czy oddadzą Rosji Krym bez walki, czy zachowają się – z podobnym skutkiem - jak Polacy na Westerplatte? To wybór, którego konsekwencje położą się długim cieniem na stosunki ukraińsko-rosyjskie i napiszą zapewne scenariusz kolejnych kroków Putina.

Próbuję sobie wyobrazić dylemat, przed którym stoją władze w Kijowie. Ciąży na nich ogromna odpowiedzialność. Nie tylko za los swoich żołnierzy – jeśli im każą walczyć, wielu z nich straci życie. Muszą jednak równocześnie podjąć niezwykle skomplikowaną grę strategiczną i przewidzieć, jak ich decyzja o podjęciu walki bądź o kapitulacji na Krymie, wpłynie na zachowanie Moskwy i jak przyjmie ją opinia światowa.

Jakie są kluczowe elementy tej gry?

Po pierwsze przyszłość samego Krymu. Czy poddanie go bez walki nie będzie odebrane przez świat jako potwierdzenie, że prawa Ukrainy do tego regionu nie mają mocnej legitymacji historycznej, a są głównie pochodną kaprysu Chruszczowa z 1954 roku. Propagandyści Kremla podnoszą przy każdej okazji argument daniny krwi, jaką złożyła Rosja podbijając te ziemie. Czy Ukraińcy są gotowi do podobnej ofiary? Jakkolwiek demagogicznie by to nie brzmiało, posiada niebagatelną wymowę symboliczną. Symbole w polityce mają często olbrzymią wagę. Analogia z polskim Westerplatte jest uderzająca.

Po drugie: zbrojna konfrontacja na Krymie oznaczałaby przejście zimnej wojny między Ukrainą a Rosją w fazę wojny otwartej. Zmusiłoby to Zachód do reakcji ostrzejszej przynajmniej o dwa poziomy. Być może podobnej do tej z okresu kryzysu kubańskiego. Kryzys lokalny przybrałby charakter globalny z wszystkimi tego negatywnymi dla Rosji następstwami. Myślę, że zarówno Niemcy jak i Amerykanie woleliby tego uniknąć. Dlatego sądzę, że wpływają na Kijów uspokajająco.

Po trzecie: trudna do przewidzenia jest reakcja Putina. O ile można przyjąć za pewnik, że będzie dążył do trwałej destabilizacji Ukrainy, o tyle intensywność jego destrukcyjnych działań na obszarze południowo-wschodniej Ukrainy jest pewną niewiadomą. Czy ewentualna wojna na Krymie rozzuchwali go i skłoni do powtórzenia tego samego scenariusza na Ukrainie kontynentalnej, czy też przeciwnie, zaspokoi się na pewien czas nowym nabytkiem terytorialnym. To pytanie można odwrócić – jaki wpływ na jego zachowanie będzie miało zajęcie Krymu bez walki.

Polski rząd, popierając prozachodnie aspiracje Ukrainy, dążył, moim zdaniem słusznie, do poszukiwania rozwiązań przeciwdziałających rozlewowi krwi. Taka polityka pozwalała nam łatwiej mobilizować do działań państwa Unii, które, jak wiemy, nie palą się do konfliktu z Rosją. W sprawie Krymu nasze stanowisko jest jasne. Nie uznajemy legalności referendum na Krymie i ewentualnej aneksji półwyspu przez Rosję. Natomiast reakcja wojsk ukraińskich na Krymie powinna zależeć wyłącznie od decyzji władz suwerennej Ukrainy. Nie powinniśmy na nią w jakikolwiek sposób wpływać. Powinniśmy natomiast wysłać do Kijowa jasny sygnał: jakąkolwiek decyzję podejmą, będziemy ich w tym wspierać.

Andrzej Kostarczyk

Wiceminister spraw zgranicznych w rządach Bieleckiego, Olszewskiego. Poseł Porozumienia Centrum i Ruchu dla Rzeczpospolitej w latach 1991-1993. Potem bezpartyjny. Wydawca książek z dziedziny politologii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka